Włoska scena heavy metalowa co chwilę
wypluwa kolejne kapele i co ważne większość z nich prezentuje
dobry bądź bardzo dobry poziom. Ciekawe ile jaszcze takowych ukrywa
się w tamtejszym podziemiu i tylko czeka na debiut? Podejrzewam, że
całkiem sporo. I bardzo dobrze, gdyż tradycyjnego heavy nigdy za
wiele. Ruler powstał w 2010 roku w Mediolanie i dwa lata później
wypuścił opisywany tutaj debiutancki album nakładem My Graveyard
productions. Słychać, że chłopaki są zakochani w brytyjskim
graniu z początku lat '80 i wcale tego nie zamierzają ukrywać.
Wystarczy obejrzeć ich foty, na których sporo jest motywów z union
jack. Największy w pływ na Ruler miał zdecydowanie Iron Maiden z
początkowego okresu działalności jeszcze z Di'anno. Melodyjne
pasaże gitarowe przypominające duet Murray/Stratton z debiutu
żelaznej dziewicy, bas chodzący w sposób typowy dla Harrisa i dość
wysoki wokal. Większość numerów utrzymana jest raczej w szybkich
tempach choć nie brakuje w nich urozmaiceń w postaci klimatycznych
zwolnień. Mamy też jedną balladę „Alone”, która nawet daje
radę. W tych utworach dzieje się naprawdę całkiem sporo, a do
tego zespół raczy nas dużą ilością ciekawych melodii. Na tym
krążku unosi się wszechobecny duch oldschholu i słychać, że nie
jest to robione na siłę tylko wychodzi naturalnie. Może i jest to
granie niemodne jak wąsy ich gitarzysty, ale dla maniaków tego
stylu, w tym dla mnie, wręcz stworzone. „Evil Nightmares” to
zdecydowanie udany debiut ale słychać na nim, że Ruler ma jeszcze
spory zapas i w przyszłości może uraczyć nas czymś dużo
lepszym. Czy tak się stało? To już temat na inną recenzję.
4,2/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz