czwartek, 9 stycznia 2014

Final Curse - Way of the Accursed (2012)

Jak powszechnie wiadomo każda kolejna muzyczna fala przynosi ze sobą zarówno pozytywy jak i negatywy. Tak samo ma się sprawa z thrash metalem, którego mam już naprawdę chwilami przesyt. Oczywiście chodzi mi tylko o kolejne, co raz to nowsze kapele nie mające za grosz swojej własnej tożsamości, kopiujące na potęgę wielkich gatunku, a nie tychże klasyków. Chociaż lepiej, że kopiują starego Slayera niż nową Sepulturę czy o zgrozo jakiegoś pedalskiego korna lub inne nowomodne gówno. Na całe szczęście w HMP trafiają mi się do recenzji młode bandy prezentujące zdecydowanie tę lepszą stronę. Podobnie to wygląda w przypadku Final Curse z Charlotte w północnej Karolinie. Opisywany w tym miejscu krążek „Way of the Accursed” jest ich drugim pełnym albumem i zawiera po prostu dobrze zagrany i skomponowany thrash. Konkretne umiejętności muzyków, znakomite brzmienie za które odpowiada sam Jeff Waters (Annihilator) i zgrabne kompozycje tworzą ogólnie pozytywny obraz całości. Inspiracje są oczywiste czyli „wielka czwórka” oraz Annihilator, który być może zasugerowałem sobie poprzez osobę producenta, ale chwilami naprawdę słyszę w tej muzyce patenty Kanadyjczyków. Płyta jest skonstruowana w taki sposób, że zawiera w sobie wszystkie najważniejsze składowe thrashu. Mamy więc i konkretną riffową jazdę do przodu, mamy odpowiedni ciężar, udane solówki, ale też i sporą dawkę melodii. Najbardziej wyróżnia się numer „Biltmore” zaczynający się od nastrojowej gitarowej melodii, by później przeistoczyć się w coś co brzmi jakby Mercyful Fate zaczął grać thrash. Świetna kompozycja. Słychać, że chłopaki wiedzą o co chodzi w tym graniu i co najważniejsze całkiem nieźle im ono wychodzi. Nie jest to może coś nadzwyczajnego, ale na pewno na kilka przesłuchań i co ważne bez ziewania będzie jak znalazł.

4,5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz