Jak powszechnie wiadomo każda kolejna
muzyczna fala przynosi ze sobą zarówno pozytywy jak i negatywy. Tak
samo ma się sprawa z thrash metalem, którego mam już naprawdę
chwilami przesyt. Oczywiście chodzi mi tylko o kolejne, co raz to
nowsze kapele nie mające za grosz swojej własnej tożsamości,
kopiujące na potęgę wielkich gatunku, a nie tychże klasyków.
Chociaż lepiej, że kopiują starego Slayera niż nową Sepulturę
czy o zgrozo jakiegoś pedalskiego korna lub inne nowomodne gówno.
Na całe szczęście w HMP trafiają mi się do recenzji młode bandy
prezentujące zdecydowanie tę lepszą stronę. Podobnie to wygląda
w przypadku Final Curse z Charlotte w północnej Karolinie.
Opisywany w tym miejscu krążek „Way of the Accursed” jest ich
drugim pełnym albumem i zawiera po prostu dobrze zagrany i
skomponowany thrash. Konkretne umiejętności muzyków, znakomite
brzmienie za które odpowiada sam Jeff Waters (Annihilator) i zgrabne
kompozycje tworzą ogólnie pozytywny obraz całości. Inspiracje są
oczywiste czyli „wielka czwórka” oraz Annihilator, który być
może zasugerowałem sobie poprzez osobę producenta, ale chwilami
naprawdę słyszę w tej muzyce patenty Kanadyjczyków. Płyta jest
skonstruowana w taki sposób, że zawiera w sobie wszystkie
najważniejsze składowe thrashu. Mamy więc i konkretną riffową
jazdę do przodu, mamy odpowiedni ciężar, udane solówki, ale też
i sporą dawkę melodii. Najbardziej wyróżnia się numer „Biltmore”
zaczynający się od nastrojowej gitarowej melodii, by później
przeistoczyć się w coś co brzmi jakby Mercyful Fate zaczął grać
thrash. Świetna kompozycja. Słychać, że chłopaki wiedzą o co
chodzi w tym graniu i co najważniejsze całkiem nieźle im ono
wychodzi. Nie jest to może coś nadzwyczajnego, ale na pewno na
kilka przesłuchań i co ważne bez ziewania będzie jak znalazł.
4,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz