niedziela, 26 stycznia 2014

Split Heaven - The Devil's Bandit (2013)

Dwa lata przerwy między płytami to nie jest długi okres czasu, a tyle właśnie dzieli poprzedni album „Street Law” od najnowszego „The Devil's Bandit”. Jednak w obozie meksykańskiego Split Heaven doszło do sporych zmian. Po pierwsze na pozycji gardłowego, gdzie Eligio Valenzuela został zastąpiony przez Gian Carlo Farjat'a i uważam tę zmianę za dobrą. Nowy nabytek zespołu śpiewa trochę niżej i bardziej drapieżnie od poprzednika co znakomicie pasuje do nowego materiału. I tu dochodzimy do kolejnej i chyba ważniejszej zmiany, którą jest sama muzyka. Speedowe motywy zostały odstawione na boczny tor ustępując miejsca klasycznemu, pełnokrwistemu heavy metalowi granemu trochę na amerykańską nutę. Trzecią widoczną zmianą jest obecny wizerunek zespołu (nie znoszę słowa image) stylizowany na dziki zachód. Począwszy od zdjęć w ciuchach i kapeluszach przypominających kowbojskie, aż po okładkę przedstawiającą samotnego rewolwerowca idącego między leżącymi trupami przez jakieś opuszczone miasteczko w promieniach zachodzącego słońca. Całkiem klimatyczny zresztą obrazek. Dobra, czas przejść do meritum. Poprzednie dwie płyty Split Heaven uważałem i uważam do tej pory za kawał naprawdę dobrego speed/heavy metalu. Natomiast „The Devil's Bandit” wznosi zespół na wyższy poziom zarówno pod względem brzmienia, techniki jak i samych kompozycji. O nowym wokaliście napisałem już wcześniej, ale dodam tylko, że wykonał doskonałą robotę na tym krążku. Jednak tym co mnie najbardziej urzekło jest gra duetu gitarowego Armand Ramos/Pedro Zelbohr. Rewelacyjne soczyste riffowanie, znakomite melodie i pojedynki, a przede wszystkim klimatyczne i po prostu idealnie zagrane i wpasowane w utwory solówki grane przez obu muzyków. Wystarczy posłuchać tego co się dzieje choćby w „Sinner”. Miodzio! Cała płytka jest wyrównana jednak dwa kawałki odrobinę się wyróżniają, jeden pozytywnie drugi wręcz przeciwnie. Zacznę od minusa. Jest nim „Diamond Gaze” którego refren niesamowicie mnie irytuje. Nie jest to całkiem beznadziejny numer, ale ten refren... Natomiast pozytywnie wyróżnia się lekko hard rockowy „Right to Rule”, który ma zadatki na koncertowego hita. Nie jestem specjalnym zwolennikiem zmian jednak te, które zaszły w Split Heaven podobają mi się bardzo. Świetna heavy metalowa płyta świetnego heavy metalowego zespołu. Polecam zdecydowanie.

5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz