poniedziałek, 22 września 2014

Crosswind - Vicious Dominion (2014)

Warto było czekać tyle czasu na nowe wydawnictwo Crosswind. Ich ostatni i zarazem pierwszy oficjalny materiał ukazał się 4 lata temu dzięki Stormspell rec. Tamta płyta była zbiorem ich dwóch epek i z tego co pamiętam zrobiła na mnie jak najlepsze wrażenie. Grecy, tym razem już w barwach No Remorse, przygotowali bardzo smakowitą ucztę dla fanów power metalu. W składzie zaszła jedna, ale bardzo istotna zmiana, bo na pozycji gardłowego. Nowy śpiewak Vasilis Topalidis jest fantastycznym nabytkiem i doskonale wpasował się w styl zespołu ze swoim mocnym i czystym głosem. Jego najmocniejszym punktem są wysokie i melodyjne partie, w których jest bezbłędny. Natomiast muzyka Crosswind nie uległa większej zmianie poza tym, że jest dojrzalsza, mocniejsza i po prostu lepsza. Zdecydowana większość utworów jest utrzymana w szybkich tempach, a jedynym wyjątkiem jest marszowy „Grim Steeds” przywodzący na myśl najlepsze czasy epickiego metalu. Podstawą muzyki Greków jest z pewnością mocny i rozpędzony power metal, który w połączeniu ze świetnymi melodiami tworzy mieszankę iście wybuchową. Ten krążek aż kipi energią i radością grania. Tym co jeszcze wyróżnia Crosswind są klawisze, ale na całe szczęście użyte w odpowiednich proporcjach dają tym utworom dodatkową przestrzeń i podniosłą atmosferę. Ale bez obaw, tutaj rządzą gitary. Sam zespół określił swoją muzykę jako wypadkową melodyki NWoBHM, szybkości i techniki niemieckiego poweru oraz amerykańskiej epickości. I chyba coś w tym jest. Crosswind można nazwać połączeniem Iron Maiden, wczesnego Helloween, Gamma Ray oraz również wczesnych Queensryche czy Crimson Glory. Wracając do płyty to jest dosyć krótka, bo trwa zaledwie 42 minuty, ale jak już niejednokrotnie powtarzałem wolę krótsze i konkretniejsze strzały niż przekombinowane męczenie buły. W tym wypadku jest idealnie, a płyta przelatuje tak błyskawicznie, że nie pozostaje nic innego jak tylko włączyć „repeat”. Wszystkie utwory od podniosłego orkiestralnego intro „From the Ashes”, poprzez rozpędzone i niezwykle melodyjne „Angels at War”, przebojowe „Aeons”, aż do zamykającego „Eye of the Storm” są znakomite. Nie mu tu żadnych mielizn czy wypełniaczy tylko 8(plus intro) power metalowych ciosów o ogromnej sile rażenia. Crosswind nagrał rewelacyjny album, który mam nadzieję nie przejdzie bez echa. Nie jest to nic mega oryginalnego ani przełomowego, ale i tak sprawia masę radochy, a o to chyba tak naprawdę chodzi. Ocena płyty to na razie 5, ale przykładowo za tydzień może być wyżej, bo „Vicious Dominion” ma w sobie tę zajebistą cechę, że z każdym przesłuchaniem podoba mi się bardziej.


5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz