poniedziałek, 29 września 2014

Maltese Falcon - The Demo Years 1983-1984 (2012)

Oprócz premiery nie wydanego nigdy wcześniej drugiego albumu Maltese Falcon, No Remorse uraczyło fanów tej duńskiej grupy jeszcze jednym arcy ciekawym wydawnictwem. Mianowicie jest to zbiór trzech pierwszych dem pozyskanych wprost z archiwum zespołu. Jak można było się spodziewać jakość dźwięku jest bardzo mizerna, ale mimo tego mankamentu słychać wysoki poziom muzyczny. Demo nr 1 brzmi najgorzej, ale utworom nie można nic zarzucić. Tradycyjny metal z momentami takim fajnym rockandrollowym posmakiem co doskonale słychać choćby w „Me and My Machine”. Zdecydowanie najlepszym i najbardziej wyróżniającym się trackiem jest „Evil Forces” brzmiący jak epic metalowy majstersztyk i nasuwający skojarzenia z Black Knight czy Medieval Steel. Jak na pierwsze demo jest bardzo dobrze, tylko to brzmienie... Drugie demo czyli numery 6-10 to kontynuacja stylu, ale brzmienie jest już mocniejsze i bardziej ostre, a wokalista śpiewa nieco wyżej i jakby bardziej wrzaskliwie. Pierwszy numer „Back with the Rock” jest naprawdę agresywny. Spore wrażenie robi gra bębniarza, a szczególnie te kroczące rytmy. No i do tego fajny refren. Sporym zaskoczeniem jest, że tuż po ostrym metalowym wałku zespół umieścił taki numer jak „Stonehenge”. Wyjątkowo melodyjny i łagodny, ale też daje radę. Później mamy jeszcze zaczynający się niczym „Metal Daze” Manowar „Back in the Circle” oraz znane z debiutu „Headbanger” i świetny „Rebellion”. Ostatnie 4 numery to już demo nr 3 zaczynające się od dwóch kompozycji znanych z „Metal Rush”. Jednak o ile „Alive” był jednym z jaśniejszych punktów tamtego krążka to „Mamma's in Town” leży mi bardzo średnio. Słuchając dwóch kolejnych numerów nie mogę wyjść z podziwu jak to się stało, że nie znalazły się na debiucie. Wokalista grupy „Charlie” Jensen wyjaśnił w wywiadzie, że o takich sprawach decydowała ich ówczesna wytwórnia czyli Roadrunner, więc pozostaje się tylko zapytać: Czy oni kurwa byli głusi?
„Land of Horror” to oparty na majestatycznym riffie, marszowych tempach i lekko łamanym rytmie oraz ze świetnymi solami, przepełniony epickością i mocą utwór. Z pewnością jeden z najlepszych jeśli nie najlepszy kawałek zespołu z tamtego okresu. Na koniec mamy sztandarowy „Maltese Falcon”, który podobnie jak poprzednik jest znakomity. Również średnie tempa i przede wszystkim bardzo dobre melodie. Po przesłuchaniu tego wydawnictwa naszła mnie taka konkluzja, że tak naprawdę jedyne do tej pory oficjalne wydawnictwo Duńczyków, czyli ich debiut „Metal Rush” jest ich najsłabszym materiałem. Aż żal dupę ściska, gdy sobie człowiek pomyśli jak te kawałki z dem by zabrzmiały z lepszym brzmieniem. „The Demo Years 1983-1984” jest zdecydowanie warte zakupu, gdyż pomijając już samą wartość czysto historyczną to zawiera również dużą dawkę znakomitego heavy metalu, oczywiście jeśli komuś nie przeszkadza podłe brzmienie. Do tego samo wydanie z 16-sto stronicowym bookletem, wywiadem i tekstami też jest niczego sobie.


4,3/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz