Dwa lata po dobrze przyjętym debiucie w 2011 roku nakładem Cruz
del Sur ukazał się drugi krążek Dark Forest zatytułowany „Dawn
of Infinity”. Przyniósł też pewne zmiany. Pozycję wokalisty
zajął dysponujący mocny, pewnym i melodyjnym głosem Will
Lowry-Scott, a do niektórych tekstów i na okładkę wkradła się
tematyka science-fiction. Płyta jest też zdecydowanie najweselszą
w ich dorobku co pokazuje zresztą już pierwszy numer „Hourglass”
z przebojowym refrenem. Zresztą „przebojowe refreny” mają
praktycznie wszystkie ich numery z tym, że niektóre
bardziej(śmiech). Cały krążek jest znakomity i można go słuchać
bez ani chwili znużenia naprawdę wiele razy. Jednak nawet w tak
znakomitym towarzystwie niektóre kawałki wyróżniają się na
plus. Jednym z nich będzie na pewno przepełniony epicką atmosferą
i podniosłymi melodiami, oparty na marszowym rytmie „The Tor”.
Podobnymi perełkami są też następujący po nim „Through a Glass
Darkly”, delikatnie przywołujący na myśl klimat „Somewhere in
Time” wiadomo kogo, ale to bardzo odległe skojarzenie. „The
Stars my Destination” uwielbiam również, przede wszystkim za
nastrój, piękne melodie, epickie zacięcie i ponownie subiektywne
skojarzenie tym razem z Cloven Hoof. Tak naprawdę każdy numer
zawiera znakomite motywy i melodie, a cała płyta powala klimatem
oraz zdecydowanie lepszym brzmieniem niż debiut. Słychać tutaj
również charakterystyczne dla Dark Forest gitarowe patenty oparte
na folku jak choćby w „Under the Greenwood Tree”. To, że ten
zespól jeszcze nie został dostatecznie docenionym jest dla mnie
czymś całkowicie nie zrozumiałym, bo wyraźnie zostawia w tyle
takie promowane przez duże magazyny i wytwórnie kapele jak White
Wizzard czy Strker. Chociaż to jednak trochę inny styl. Kolejny
fantastyczny krążek Anglików, który stawiam niemalże na równi z
ostatnim „The Awakening”.
5,4/6
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz