Pamiętam, że poprzednia płyta Króla
Leorica „Thunderforce” wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie i
od czasu do czasu lubiłem do niej wrócić. W międzyczasie przez
moje głośniki przetoczyły się ogromne ilości muzyki i nawet nie
zauważyłem, że od wydania wspomnianego albumu minęło już 8 lat.
Tak więc, gdy dostałem do recenzji nowe, trzecie dopiero dziecko
tych niemieckich heavy metalowców na mojej gębie pojawił się
grymas zadowolenia. King Leoric nie zawiódł. „Lingua Regis”
rozpoczyna się od „Master of the Kings”, w którym najpierw
słyszymy w zwrotkach typowe kwadratowe, germańskie riffy, które
później płynnie przechodzą w majestatyczny i epicki refren za
każdym razem wywołujący u mnie ciary. Znakomity numer, na pewno
jeden z lepszych napisanych kiedykolwiek przez ten zespół. Wyróżnić
należy również utwór tytułowy przypominający Black Sabbath z
czasów Dio albo Martina. Wolny, marszowy, podniosły i bardzo
klimatyczny. W podobnym klimacie jest utrzymany również „Final
Rhyme”, w którym da się wyłapać wpływy epic metalu. Szybszą,
bardziej zadziorną stronę tego cd reprezentują takie numery jak
„Awaiting Armageddon”, „Let it Loose” czy „Time Steals Yor
Day”. Pod koniec dostajemy kolejny świetny wałek z hymnicznym
refrenem pod znanym wszystkim tytułem „Last in Line” (nie jest
to cover Dio), oraz „Heavy Metal Sons”, którego tytuł mówi
wszystko o twórcach „Lingua Regis” i ich muzyce. Reszta też
jest bardzo dobra, że wymienię choćby „Father Mine” z bardzo
osobistym tekstem oraz „Straight out of Hell” posiadający bardzo
chwytliwy refren. Słychać w tej muzyce inspiracje sceną brytyjską
i bandami takimi jak Maiden, Saxon czy Sabbath oraz typowo niemieckim
graniem w stylu Accept, Grave Digger czy stary Helloween, a w
niektórych fragmentach nawet Manowar. Wokalista najbardziej
przypomina Udo, jednak stara się więcej śpiewać niż jego
słynniejszy rodak. Brzmienie jest surowe, typowe dla klasycznych
płyt z lat '80. Słychać, że Ci kolesie kochają heavy metal i
grają to co czują bez żadnej pozy ani kalkulowania czy to się
dobrze sprzeda. Mają swoją publikę do której adresują swoje
płyty i mają w dupie mainstream. Za to im chwała. życzyłbym
sobie, żeby wiele innych grup miało takie podejście do tematu
prezentując jednocześnie taki poziom muzyczny na swoich płytach.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz