Jak to możliwe, że nikt do tej pory
nie wpadł na pomysł nazwania swojego zespołu w najbardziej
oczywisty dla metalowców sposób? Już tylko za to uważam tych
australijskich fanatyków za mistrzów świata. Zespół Metal
powstał w 2006 roku i jak dotąd miał na koncie zaledwie jedno demo
wydane w tymże roku i zatytułowane „Fighting for Metal”. Po 7
latach ciszy wreszcie udało się im wydać własnym sumptem
debiutancki cd „Proving our Mettle”. Jeśli nazwa jeszcze nie
zasugerowała komuś w jakich klimatach porusza się zespół to
podam może kilka tytułów: „Heavy Metal”, „The Kiss of
Steel”, „Fighting for Metal”. Już jaśniej? Tak, zespół
Metal gra true metal jak w mordę strzelił. Jednak nie jest to coś
w stylu choćby Majesty pomimo, że otoczka może przypominać trochę
twórców „Keep it True”. Metal gra zdecydowanie bardziej surowo.
Sekcja rytmiczna gra bardzo gęsto, a gitary wyinają naprawdę
konkretne i ostre riffy. Nie znajdziemy tutaj przesłodzonych
melodyjek, tylko klasyczne heavy metalowe łojenie. Wokalista Rayzor
Ray nie jest wybitnym technikiem i śpiewać specjalnie to on nie
potrafi, jednak jego maniera wokalna i barwa głosu idealnie pasują
do tego stylu i nadają pewnej odrębności i oryginalności. Nad
wszystkim unosi się duch starego Manowar wymieszany z atmosferą
znaną z wczesnych krążków Manilla Road. Płyta jest bardzo równa
jednak, gdybym miał wyróżnić jakieś utwory to byłyby to bardzo
hiciarski „Fighting for Metal”, przy którym nie sposób
usiedzieć na dupie, oraz dłuższe i bardziej epickie „The
Buccaner's Revenge”, „The Gry Lion” oraz „Trafalgar”.
Pomimo tego, że jest to granie oparte na znanych wszystkim patentach
to jednak jest to podane bardzo ciekawie. Kolejnym atutem tej płyty
jest jej duża słuchalność i fakt, że nie można się przy niej
nudzić. Bardzo cieszy fakt, że mamy na scenie kolejnych wojowników
walczących w imię prawdziwego metalu. Jak to kiedyś mawiano: Nie
liczy się treść tylko idea. Tutaj i jedno i drugie jest zacne.
4,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz