Po wydaniu debiutanckiego krążka
„Enter Deception” w 2006 roku zespół Cellador został
okrzyknięty amerykańską odpowiedzią na Dragonforce. I faktycznie
coś w tym było, jednak moim zdaniem był to zdecydowanie lepszy
materiał od tego co prezentują Angole. Później doszło do wymiany
niemal całego składu, a ostał się w nim tylko gitarzysta Chris
Petersen. W 2011 roku Cellador powrócił do świata żywych z pomocą
epki „Honor Forth”. Chris zagrał na nim wszystkie partie gitar,
basu oraz zajął się wokalami. Wspomógł go jedynie klawiszowiec
Diego Valadez oraz sesyjny bębniarz Adam Leeway. W takim zestawieniu
nagrane zostały 4 numery, w których nie zaszły większe zmiany
stylistyczne. W dalszym ciągu jest to power metal utrzymany w
szybkich lub bardzo szybkich tempach z błyskotliwymi partiami gitar
oraz całą masą melodii, które na całe szczęście są utrzymane
w heteroseksualnych normach. Z tych kawałków bije niesamowita
energia, bez której ten akurat gatunek nie może się obejść.
Jakbym miał ich do czegoś porównać to nazwałbym ich dużo
inteligentniejszą wersją Dragonforce, a i odrobinę Lost Horizon
też tu słychać. Co ważne to jest to zdecydowanie gitarowa płyta,
klawisze stanowią jedynie dodatek. Chris świetnie poradził sobie
też z partiami wokalnymi. Śpiewa najczęściej w wysokich
rejestrach, jednak ani przez chwilę nie ma się wątpliwości jakiej
płci jest ten osobnik. „Honor Forth” mi się podoba, a 18 minut
z nim mija bardzo szybko i przyjemnie. Jednak zastanawiam się czy ta
muzyka będzie w stanie zatrzymać moją uwagę na dłużej na pełnym
krążku. Boję się, że większa dawka może być dla mnie już
trochę mniej strawna. Chociaż nie zmienia to faktu, że Cellador
jest klasową grupą. Zespół obecnie dysponuje już pełnym składem
i niedługo powinien nas zaatakować swoim drugim długograjem.
4,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz