Mam słabość do tego zespołu od
kiedy tylko usłyszałem ich debiut „Keep it True”, a później
niemalże uzależniłem od kolejnego krążka „Sword and Sorcery”.
Zawsze miałem w dupie głosy antagonistów zarzucających im kicz,
przesadną patetyczność i infantylność. Akurat Majesty potrafiło
te teoretycznie negatywne cechy przekuć w zalety. Pomimo tego, że
chyba już na zawsze przylgnęła do nich łatka „niemieckiego
Manowar” to jednak ekipa pod dowództwem Tareka Maghary potrafiła
wykreować swój sposób grania heavy metalu. Podniosła atmosfera,
specyficzna melodyka i charakterystyczny głos lidera to jego główne
cechy charakterystyczne. Zespół na początku 2013 roku wydał
pierwszy od 7 lat, po eksperymencie zwanym Metalforce, krążek pod
nazwą Majesty. „Thunder Rider” jednak nie spełnił nadziei,
które w nim pokładałem. Brakowało mu energii, dobrych melodii, a
całość brzmiała jakby była robiona na siłę. Dlatego też, gdy
przeczytałem wiadomość, że jeszcze pod koniec tego samego roku
zespół planuje wydać kolejny krążek byłem co do niego bardzo
sceptyczny. Nie obiecywałem sobie po nim nic, a dostałem jeden z
najlepszych albumów Majesty. „Banners High” nie odstaje od
wymienionych na wstępie klasyków, a poprzednika czy też
Metalforce bije na głowę. Już podniosłe intro z narratorem
wprowadzającym nas w historię zawartą na płycie każe nam mieć
nadzieję, że będzie dobrze. I tak faktycznie jest, bo następujący
po nim „We Want His Head” jest naprawdę znakomity. Tak dobrego
numeru Tarek nie stworzył już dawno. Szybki, przepełniony energią
i heavy metalowym ogniem. Idealny wręcz jako otwieracz koncertów.
Reszta utworów trzyma ten sam bardzo wysoki poziom. Następny
„Banners High” jest typowym kawałkiem Majesty i już dzisiaj
chyba można go zaliczyć do ich sztandarowych utworów. Szybszą
część płyty reprezentują jeszcze „Time for Revolution” z
przebojowym refrenem, ostry i agresywny „Bloodshed and Steel”
oraz bardzo melodyjny „All We Want All We Need”. Kolejnym
znakomitym utworem jest utrzymany w marszowym tempie „United by
Freedom” stworzony wręcz na koncerty. „Pray forThunder” to
wolny, majestatyczny walec, w którym dominuje podniosła atmosfera.
„Take Me Home” jest typową balladą Majesty i słucha się jej
naprawdę dobrze. Album kończą „On a Mountain High” i „The
Day When the Battle is Won” z czego chyba bardziej przypadł mi do
gustu ten drugi. Są to dobre numery, ale chyba najsłabsze na
„Banners High”. Tak więc Majesty nagrało jeden z najlepszych
albumów w swojej historii i mam nadzieję, że utrzymają tę formę
jeszcze bardzo długo. Znakomity, przebojowy i szczery True Heavy
Metal. Hail to Majesty!
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz